Weekendowo
maja 24, 2009Weekendowo, ogrodowo-starociowo-zakupowo... tak mogłabym określić mój weekend, który tym razem rozpoczęłam juz w środę ;-)
Jako matka-polka "siedząca" (ach jak lubię to określenie) z dziećmi w domu, postanowiłam przewietrzyć moje pociechy. Pogoda jednak średnio dopisała, czego efektem jest mój zatkany nos i kaszel synka.
Ale mimo wszystko było fajnie. Weekend ów obfitował także w odkrycia rodzinnych staroci, których część zagarnęłam pod swój dach, ale o tym w następnym poście.
Obrazek, który najbardziej lubię. Słoneczne ule, nawet w największy deszcz rozjaśniają niewielki sad.
Ślimaki buszujące w ogrodzie mojego ojca :-)
Ze staroci; Madonna, pamiątka z rodzinnego dworu, niegdyś stojąca w sypialni mojej babci, teraz u ojca, a kiedyś u mnie.
Kalendarz z 1925 roku, ot tak sobie leżący w różnych szpargałach mojego ojca. U Niego w niesamowity sposób historia miesza się z teraźniejszością.
Kłódka, niby nic nadzwyczajnego. Setki razy ją otwierałam, otwierając bramę. Dopiero wczoraj dowiedziałam się, ze to jedna z trzech, które należały do mojego dziadka. Niezwykle wygodna i praktyczna. Nie trzeba jej oliwić czy smarować. Otwiera się bez problemu nawet w największe mrozy. Ot, taka przedwojenna "przypadłość".
Do przedmiotów po dziadku mam szczególny stosunek, wiąże się to z Jego tragiczną historią aresztowania i wywiezienia do obozu pod Ural, przez NKWD.
Na nieużywanych ulach u mojego ojca, różności :-)) Stare luksfery zaintrygowały mnie swoim zielonkawym szkłem (choć luksferów jako takich nie lubię) w tej jednak scenerii wyglądały dość ciekawie.
Konewka z ocynkowanej blachy trafiła na mój balkon :-)
Jest tam jeszcze sporo ciekawych przedmiotów.
Z bardziej prozaicznych rzeczy, Leclerc jak zwykle mile mnie zaskoczył ofertą zakupową, butelka na olej, słoiczek, imbryk, mlecznik i blaszka do pieczeni. I to wszystko dosłownie za grosze. Tak ładnie im było w tej zieleni i pierwszych kroplach deszczu, że aż żal było je zabierać :-)
16 comments
Ależ ja Ci zazdroszczę tych staroci.Kiedy zrobisz jakąś wyprzedaż garażową ? :))))))
OdpowiedzUsuńStarocie super! Nowości zakupowe też :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że szybko pozbędziecie się kaszlu i kataru i że mimo deszczu fajnie spędziliście czas.
Miłej niedzieli
Sylwia, nie wiem czy w ogóle zrobię, bo ja też pazur jestem ;-) chociaż nigdy nie wiadomo, co jeszcze ciekawego znajdę ;-)
OdpowiedzUsuńJo, dzięki za odwiedziny i miłe słowa. Dla mnie pobyt na łonie natury bez względu na pogodę jest fajnym wydarzeniem.
Pozdrawiam i również życzę miłej niedzieli
Piękne przedmioty, kłódka podoba mi się szalenie nie tylko z uwagi na sentymentalny wymiar, choć i ja pamiętam takie kłódki z dzieciństwa. Komplecik: dzbanek+mlecznik - miodasek. Pozdrawiam majowo-niedzielnie życząc, aby katar i kaszel sobie poszły - P.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze zdrówka życzę ,bo teraz żal w domu siedzieć spowodu jakiegoś choróbska.
OdpowiedzUsuńSkarby rodzinne masz jak zawsze piękne ,a i nowości również niczego sobie
Ależ Ty wspaniałości posiadasz. No i jeszcze do tego masz Tatę, który też ma niczego sobie kolekcję rzeczy cudnych i mało praktycznych:)Uwielbiam takie klimaty, więc skręca mnie z zazdrości!
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam
Śliczne są te przedmioty,a ten kalenarz z 1925 to już prawdziwy zabytek. Życzę synkowi szybkiego pwrotu do formy:)
OdpowiedzUsuńŁadne! A nawet cudne! :) I to stare i to nowe :) Kalendarz to prawdziwy skarb :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Miłej niedzieli :)
Pasjonatko, ja takie kłódki też uwielbiam, w ogóle wszelkie starociowe żelastwo i sprzęty.
OdpowiedzUsuńElka, dziękuję ze zdrówkiem nienajgorzej, u mnie to jakaś alergia u młodego pewnie też.
Elisse.... no jak widzę nie tylko ja mam wspaniałości :-) a przedmioty mało praktyczne wręcz uwielbiam.
Agata, takich kalendarzy i pism mam sporo. Większość z początku XX wieku.
Elle, nowe pięknie mi się wpisało w stare.
Dziękuję za odwiedziny i również życzę miłej niedzieli
Oj ale śliczności znowu pokazałaś.Pozazdroscić.
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba dzbanek i mlecznik z ostatnich Twoich nabytków.
Zdrówka zyczę i pozdrawiam serdecznie
Zdjęcie z ulami w tle, to mój faworyt! Proszę uprzejmie o sesję tych żółciutkich cudeniek. A kalendarz z tego roku to prawdziwa skarbnica wiedzy na temat obyczajów ludzi żyjących w tych latach. Podejrzewam,że niezłe porady można tam wyczytać. Również poproszę o co ciekawsze wyrywki...:)
OdpowiedzUsuńalizee-jestem pelna podziwu dla Twoich zdjec. Swietne. Slimaki wygladaje jaklby szly zwartym szeregiem do ataku :-).
OdpowiedzUsuńPrzywiozlas skarby, bo tylko tak da sie topoisac. Piekne rzeczy. Czy udalo Ci sie wyjasnic zagadke kartki z kalendarza?.
Zainteresowaly mnie rowniez losy Twojego dziadka. Czy przezyl oboz?Wiele rodzin przezywalo takie tragedie po wojnie i dobrze, ze tych spraw sie nie zapomina.
Ciekawi mnie rowniez Wasz dwor. Istnieje jeszcze? Masz jakies zdjecia?
POzdrawiam Cie bardzo serdecznie. Ciesze sie, ze juz wrocilas z wycieczki. Czy udalo Ci sie wypoczac? Czekam oczywiscie niecierpliwie na dalsze "starocie"
Ależ piękne masz starocie ...a ten kalendarz w szczególności . Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńAagaa ten dzbanek i mlecznik ujął mnie od razu a jak zobaczyłam ich cenę, dzbanek 5,20 mlecznik 1,30 to ucieszyłam się jeszcze bardziej :-))))
OdpowiedzUsuńIlooka zdjęć uli zrobię więcej, to jest taka maleńka przydomowa, eksperymentalna pasieka mojego ojca. Ale posiada jeszcze dwie całkiem spore, na które tego lata napewno się wybiorę. Będzie sporo fajnych fotek :-) Kalendarz po prostu wyszabruję od ojca, bo u niego leży i kurzy się, wtedy poczytam go i zobaczymy co w nim jeszcze ciekawego.
Violcio, tym razem jednak mało czasu było na szukanie, chyba jednak zostawię to na jesienne wieczory, bo ojciec ma teraz sporo pracy z pszczołami.
Kartka z kalendarza jak patrzę jest chyba jedną z wielu, jakoś ich tak sporo po książkach. Ale może uda mi się odkryć jej znaczenie.
Jeśli chodzi o dwór, jego już nie ma, zdjęcia posiada moja kuzynka, która gdzieś poza granicami kraju bawi, bez większego kontaktu (a szkoda). Trochę o swoich korzeniach pisałam zaczynając bloga, tam też jest zdjęcie jedynej pozostałości po dworku, starym ulu wydrążonym w pniu drzewa.
Losy dziadka to tragedia, do dziś nie wiemy co się z Nim stało. Aresztowany był w Wilnie, w 1940 roku. Wiadomo tylko, że uciekł z obozu i tu wszelki ślad po nim zaginął, jest nam znana tylko data Jego ucieczki. Moja biedna babcia pół życia szukała swojego męża.
Nettiko, starych kalendarzy i pism mam kilka, zrobię im kiedyś sesyjkę.
Pozdrawiam serdecznie
napiszę tylko, że uwielbiam do Ciebie zaglądać.... za każdym razem odkrywam (a w zasadzie to Ty odkrywasz) piękne fragmenty Twojego wnętrza (domu, przeszłości, duszy)...
OdpowiedzUsuńtakie mam wrażenie :))
pozdrawiam serdecznie:)))
Anne, dziękuję Ci serdecznie za miłe słowa i zawsze zapraszam do siebie :-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!!