naprawdę dobry dzień robią mi naleśniki
lutego 04, 2021Co robię, aby mieć udany dzień? Zaczynam od kawy, uwielbiam ten moment gdy ekspres furczy wlewając gorący, pachnący napar do kubka.
Wybór kubka to taki mały rytułał. Mam kilka ulubionych, w których lubię pić kawę. Kubków mam ogromne ilości. Jestem kubkoświrnięta. Kupowanie kubków u mnie zawsze oznaczało gniazdowanie. A że lubię gniazdowanie lubię też kupować kubki. Chwilowo narzuciłam sobie szlaban, bo nie mieszczą się w mojej obecnej witrynie.
Kuchnia nadal czeka na dokończenie, więc nie bardzo jest gdzie te kubki trzymać.
Śniadanie. To najważniejszy posiłek dla mnie. Dobre śniadanie oznacza dobrze rozpoczęty dzień.
Dziś zrobiłam naleśniki z musem jabłkowo-bananowym, uwielbiam naleśniki w każdej postaci i ze wszystkim, gdyby nie to, że podczas ich przygotowywania cała kuchnia przypomina pobojowisko, mogłabym jeść je codziennie (moje dzieci chyba też)
Ciasto naleśnikowe robię tak:
1 szklanka mąki pszennej
2 jajka.
1 szklanka mleka.
3/4 szklanki wody (najlepiej gazowanej)
szczypta soli.
3 łyżki masła lub oleju roślinnego
Składniki miksuję na gładką masę o konsystencji luźnej śmietany. Chwilę zostawiam i smażę kolejno na małej ilości oleju słonecznikowego cienkie naleśniki.
Mus jabłkowo-bananowy to nic innego jak starte jabłka i pokrojone banany, które lekko podduszam z odrobiną wody, cukru, soku z cytryny i szczypty cynamon. Użyłam dwóch jabłek, trzech małych dość dojrzałych bananów i jednego kiwi, które zmierzało do opuszczenia tego świata (zamiast soku z cytryny, wówczas jabłka i banany nie brązowieją). Tym samym wykorzystałam owoce, które lada moment musiałyby eksportować się na kompostownik.
Dla zagęszczenia takiego musu można dodać łyżeczkę mąki ziemniaczanej, wówczas osiągniemy fajną paciaję do smarowania na naleśnikach, gofrach i czym tam jeszcze (często takie konsystencje widzę w naleśnikarniach, budkach z goframi czy deserami przeróżnej maści)
Lecę nakarmić moje sikorki. Zadziwiające jest to, że jak mają pusty karmnik w ogrodzie przylatują na czereśnie pod okno, gdzie siedzę jakby wołały: madafaka.... rzuć paproszki, jesteśmy głodne.
Przyroda nigdy nie przestanie mnie zadziwiać swoją logiką, mądrością i pięknem. I nigdy nie przestanie inspirować.
Tymczasem w pracowni powstaje zupełnie wiosenna kolekcja narzut i pościeli.
Do miłego kochani ❤❤❤
4 comments
U nas w poniedziałek było minus 10 a w środę plus 10..Jak żyć?!:))Miłośniczka niejednego naleśniczka-Ewa.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, te skoki temperatur fatalnie odbijają się na samopoczuciu. Byle do wiosny.
UsuńPozdrawiam naleśnikowo :))))
U nas sypie i -10, nie pamiętam takiej zimy od lat. Ja też jestem wielbicielka kubków, już nie mam gdzie ich upychac a i tak ciągle kupuję 😂
OdpowiedzUsuńNie jestem jakąś wielką miłośniczką naleśników ale mój syn jest i z tego powodu dosyć czesto je piekę. Staram sie ograniczać ilość mąki pszennej i węglowodanów dlatego często piekę naleśniki z burakiem. Ładnie wygląda , nieco zagęszcza ciasto i świetnie smakuje na słodko i ostro.
Muszę wypróbować Twoje nadzienie. Dzięki za przepis :)
Z burakiem mówisz... to może być mega. Lubię takie nowinki. Spróbuję tym bardziej, że uwielbiam buraki.
OdpowiedzUsuńKubki tak, to moja słabość. Ale już zaplanowałam miejsce w kuchni. Tylko czekam do wiosny, to już chyba będzie prawie koniec remontu.
Właśnie wróciłam z odśnieżania, trzeciego dzisiaj. Wieczorem śnieg tak pięknie się skrzy, zima ma swoje uroki.
Pozdrawiam :)