o choinka....
grudnia 12, 2014Jak co roku o tej porze przymierzamy się do choinek. Pamiętam w naszym domu żywe choinki, które cieszyły oczy. Wielkie, niezwykle kolorowe, pachnące lasem. Moi rodzice mieli zwyczaj kupowania ozdób w tajemnicy jedno przed drugim i gdy przychodziła pora ubierania choinki każde z nich wyciągało ozdoby i zaczynała się zabawa, i licytacja które ładniejsze ;-)
Najpiękniejsze choinki miała moja Babcia, w jej wielkim, kamienicznym mieszkaniu choinka to było istne dzieło sztuki. Wysoka, dostojna, przebogata i kolorowa. Dużo z ozdób choinkowych odziedziczyłam, część niestety straciło życie gdy i w moim kamienicznym mieszkaniu wielka choina "zemdlała" po zetknięciu z obrusem, którym niechcącym zawadziłam ją przechodząc obok. Możecie wyobrazić sobie jak prawie 4 metrowe ustrojone szkłem drzewo tak po prostu sobie upada na podłogę....
Straty były ogromne, część bombek i szklanych łańcuchów udało mi się odratować, ale mnóstwo w tym i przedwojennych po prostu poszła do kosza :(
Od tego czasu choinki były na smyczy :) przywiązane do ściany (zwłaszcza, że i koty, i dzieci żywiły zainteresowanie) od tego czasu nie kupuję nowych ozdób :(
Te, które pozostały śpią sobie w pudłach i jakoś tak ciężko mi je wyciągać..... bo i metraż choinek się zmienił, bo i bywały lata, że w domu nie było ich wcale. Jedynie takie maleństwo w ogrodzie. I tak w ogóle od dawna kupuję choinki w doniczkach, najlepiej u ogrodników. Po świętach wsadzam je do ogrodu, albo kończą żywot nie wiadomo dlaczego, albo obdarowuję chętnych, którzy właśnie chcieliby posadzić w swoim ogrodzie choinkę.
I jakoś tak widok smutnych, podeschniętych choinek z resztkami dekoracji, łańcuchów albo i waty (brrrr) z jakimś anielskim włosem albo inną lianą.... walniętych obok śmietników budzi mój smutek. Jako dziecko tęskniłam za magią świąt Bożego Narodzenia, stąd mój pochoinkowy smutek, ale teraz jako osobnik dorosły patrzę na te biedne choinki i myślę sobie... co one winne, że człeczyna wymyśliła sobie dekorowanie drzewek po ty by je potem wyrzucić.
Może się czepiam, ale myślę sobie, że jestem już w tym wieku, kiedy można pozwolić sobie na rozmaite dziwactwa....
No ale wracając do tematu choinek. Te ucięte dość szybko się sypią, bo wycinane są z miesiąc albo i więcej przed świętami. Igliwia całe mnóstwo i radość szybko przeradza się w nerw nad rozpełzającymi się i wkłuwającymi tu i ówdzie igłami (usiadł kto z Was na takiej igiełce wbitej w poduszkę leżącą na krześle? Albo wlazł na dywanik bosą stópką, w którym to ukryła się taka mała podstępna igiełka? No jak nie to wszystko jeszcze przed Wami ;)
Ale zupełnie serio, bodaj w ubiegłym roku bodaj Ola z fotobloga (sorry jeśli coś pomyliłam, ale teraz nie odnajdę) zapodała temat rozmaitych drzewek, które z powodzeniem zastąpiły choinki w krajach bliskich naszemu estetycznemu sercu czyli Skandynawii i przyznam, że wówczas pomyślałam sobie, że te Szwedy czy inne Duńczyki to jednak łeb mają.
Jasne, że musi temu sprzyjać określona estetyka bo my naród wybredny zawsze do naszych domostw szukamy choinek wypasionych, gęstych, równiutkich.... bo jak tam jednak gałązka z boku wystaje to ciach ją, bo już nie pasuje do naszego światopoglądu, albo jak przerzedzona to już nie... ble... i fuj.. i co będzie jak przyjdzie ciocia Mania i wytknie, że nasza choinka taka biednowata jakaś..... Obciach....
No to, żeby przykrócić mój wywód (chyba mam jakieś braki w blogowaniu skoro tak się rozpisałam ;) penetrując sobie sklepy i centra ogrodnicze przyglądałam się towarzystwu, które mogłoby zastąpić tradycyjny świerczek, a wyglądać nie gorzej.
Nie wiem co powiedziałaby domniemana ciocia Mania na mój wybór, ale znalazłam coś przeurokliwego, mięciutkiego i miziastego można by powiedzieć, co jeszcze jak wsadzimy w glebę przydomową da nam drzewsko/krzaczysko całkiem fajnej okazałości (może i pewnie da się prowadzić mniej rozłożyście)
A że kocham zimozielone i rosochate, więc z wielką przyjemnością obok moich 3 metrowych tujek posadzę choinę kanadyjską (na insta chyba błędnie podałam nazwę świerk kanadyjski to zupełnie co innego)
Wygląda tak w mojej w pracowni :)
12 comments
Ja taką posadziłam w ogrodzie na wsi 15 lat temu i teraz jest to piękne drzewo!
OdpowiedzUsuńNo bo na takie wygląda :) 20 cm przyrostu rocznie to taki szał, ale efekt świetny :)
UsuńCudnie! Bardzo lubię takie klimaty!
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze "bezchoinkowo" - nie ba gdzie postawić. ;-) A poza tym i tak zawsze wyjeżdżamy na święta...
U mnie w ostatnich latach też się zdarzało bezchoinkowo, ale jakieś zielone badyle zawsze były, choćby wianek. Jakoś tak nie mam serca do mordowania tych choinek
UsuńZawsze była duża choinka , ale w tym roku mnie przegłosowali i będzie mniejsza . Szukałam w doniczce , bo przecież mam gdzie sadzić jak by co , ale znalazłam malutkie , pewnie ,że nabyłam ,bo ładne takie maleństwo . Summa summarum będzie cięta , bo i tak reszta przebranych drzewek ze szkółki idzie do likwidacji .... no i miało być ekologicznie a wyszło połowicznie . Może w przyszłym roku znajdę odpowiednich rozmiarów w doniczce , a może maleństwo podrośnie ?
OdpowiedzUsuńA Twoja minimalistyczna opcja bardzo mi się podoba .
Uściski ślę i kuruj się a odnóżami zbytnio nie wywijaj bo znowu uszkodzisz ☺
Twoje choinki były zawsze piękne Ito, choć ja myślę, że mając tak wielkie okna na taras jak u Ciebie to bym pewnie taką przed domem uhodowała i robiła wersję zewnętrzną :) a z drugiej strony fajnie wyglądają te wszystkie cudeńka na drzewku więc jednak opcja doniczkowa wchodzi w rachubę :)
UsuńKuruję się.... dzięki Ito... to jest tzw. leczenie aktywne zaraz gnam do pracowni ;-)
Ściskam :)
Przecudnie to zaaranżowałaś i tak naturalnie!!!
OdpowiedzUsuńA wiesz Renatko,że u mnie koło bloku rośnie kilka takich dużych krzewów/drzewek o mięciutkich igłach i gałązkach! Co roku zrywam sobie kilka gałązek do udekorowania mojego M .Są rewelacyjne bo po 1 nie kłują a po 2 długo stoją w wodzie nie gubiąc igieł.Nie wiem tylko jak ów krzaczor się zwie ;p
Jeszcze raz dziękuję ci za odpowiedź na moje zapytania!
Pozdrawiam cieplutko :)
Ładne to-to i stanowczo może zastąpić tradycyjny świerk (choć ja raczej na jodły stawiam - nie sypią się tak). I zawsze w donicy, a potem można posadzić na działce.
OdpowiedzUsuńStare bombki sprzed lat są najpiękniejsze :)
Pozdrawiam!
U mnie prawdziwa choinka jest u rodziców. U mnie "badyle" w wielkim wazonie.... Dodam, że badyle całoroczne, przystrajane z okazji świąt lampkami i trzeba hand-made'owymi papierowymi bombkami geometrycznymi. Ten twój krzaczek piękny. Jak będę miała więcej miejsca w mieszkaniu też pomyślę o czymś zielonym i rosochatym ;) Fajnie tu!
OdpowiedzUsuń...ladnie u ciebie w pracowni :)
OdpowiedzUsuńlubie wielkie i malutkie choinki...kolorowe i te minimalistyczne...lubie przygotowywac choinkowe ozdoby...jest w tym pewna magia ktora przekazala mi moja mamusia :)
Juz od lat nie kupuje choinek...najchetniej ide do lasu i zbieram galezie ktore polamal wiatr...czasami sa ogromne , czasami mini :) przytulam i zycze milej niedzieli ...ja lece zaraz na jarmark swiateczny :)
Piękna u Ciebie ta choineczka - taka wydaje się malutka, skromniutka, z cienkimi igiełkami, ale wygląda naprawdę uroczo :-) Podobają mi się również te gałęzie brzozy w słoiku - piękna dekoracja. U nas w lesie pełno leży powycinanych przez leśników brzóz bo w wakacje robili porządki i zastanawiałam się: fajne, ale co ja z nimi zrobię w mieszkaniu i gdzie je dam? (to jest częsta myśl, gdy widzę coś fajnego nie tylko w lesie ;-) Choinkę co roku kupujemy żywą i niestety ciętą jodłę kaukaską bo nie więdnie ani się nie sypie, choć nie pachnie. Nie kupujemy doniczkowej bo lubimy duże choinki, a doniczkowej nie mielibyśmy gdzie posadzić: mamy ogródek, ale rodzice i dziadkowie nastawieni są na warzywniak i kwiaty (czasem aż za dużo tego). Może kiedyś zmienimy ten obyczaj :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twojego bloga :-)
I bardzo brakuje mi wpisów na Twoim nowym blogu o patchworku - może jakiś prezencik dla czytelników okołoświąteczny?
Buziaki :-*
Pięknie:) Całkiem w moim guście! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń