byłoby fajnie, aby choć przez chwilę życie wyglądało jak amerykański serial

Tak.... kiedyś nie byłam fanką seriali, tzn. był taki okres gdy byłam nastolatką. Potem w dorosłym życiu nie jarały mnie telewizyjne seriale...

Tak.... kiedyś nie byłam fanką seriali, tzn. był taki okres gdy byłam nastolatką. Potem w dorosłym życiu nie jarały mnie telewizyjne seriale, a megaambitne kino, do którego albo stało się w długiej kolejce walcząc o jakiekolwiek miejsce przed białym ekranem, albo trafiało na przedpremierowe pokazy do MDK- ów i i nnych przybytków kultury czy do klubów dyskusyjnych. Filmy ciężkie, trudne, dające do myślenia, poruszające najgłębsze zakamarki naszych jestestw. Pozostawiające w długim milczeniu, wewętrznym trawieniu, po których nic już nie było takie jak przed....

Tak było....

Dziś mój pesel nieco zmienił moje potrzeby. Nadal lubię ambitne kino, ale z racji tego,  pod każdą strzechą  można mieć własne kino, można bez popcornu ale za to z lampką czerwonego lub białego wytrawnego przegryzanego jakimś śmierdzącym serem, wsadzić nos w ekran, wybierając nawet choć na chwilę nawet najbardziej głupawy  film czy serial. Wszak w każdym momencie można wybrać coś innego, ograniczając naszą ruchomość jedynie do przekręcenia się na drugi bok lub też przybrania formy zbliżonej do leżyska czy siedziska.


Ostatnio też wciągnął mnie, zupełnie przypadkiem, jakiś amerykański serial, którego tytułu nawet nie potrafię powtórzyć.
100% cukru w cukrze, bo tak właśnie oceniłam to zjawisko. Bo jakież to przyjemne oglądać całkiem normalne i całkiem niebrzydkie wnętrza, ludzi niekoniecznie martwiących się skąd wziąć kasę na rosnący szybciej niż mój pesel zus, jak skończyć ten cholerny remont, który przyprawia mnie już o ból wszystkiego, jak ogarnąć młode, które absolutnie nie przystają do serialowych "dobrze" wychowanych dzieci, jak się wiecznie uśmiechać nie wiadomo czego (może do sera?)

Fajnie jest oglądać zadowolonych ludzi, którzy spotykają się gromadną rodziną przy wielkim stole zarządzanym przez sypiącą mądrościami życiowymi seniorkę rodu. U mnie często mądrości sypią się z facebooka lub insta pospiesznie przeglądanych podczas równie pospiesznego śniadania.



Zastanawiać się jak to możliwe, żeby 1,5 litrowy dzbanek kawy był ciągle pełny, a przynajmniej na tyle pełny, że każdy z 8-9 osobowej rodziny plus jeszcze ze 3-4 dodatkowe osoby podchodzące i nalewające sobie przynajmniej połowę kubka (całkiem ładnego kubka). Skąd się ta kawa tam bierze? I skąd się bierze tak rano....? Ja też tak chcę.

Empatyczni panowie rozumiejący swoje partnerki, żony, byłe żony, przyszłe żony, nieżony....  chętni do pomocy, współpracy, zagadujący, uśmiechający się, aprobujący ich pomysły, a nie z krzywą miną odpalający.... "eeeee..... nie da się....", "nie mam czasu" albo "po co ci to" ...????
Nie, nie, nie.... to już w ogóle jakiś absurd.

Długie i głębokie rozmowy z nieodłącznym kubkiem kawy (niestety jednorazowym chyba) lub wspólny jogging podczas którego omawiając ważne sprawy nie łapie zadyszka i można swobodnie wyartykułować treść słowną. Pominę nieścieralne makijaże, które nawet po najbadziej mniamniuśnym pocałunku pozostają nienaruszone.... Doskonałe fryzury, których żaden wiatr nic noc nie są w stanie zmierzwić.....  Ech... to nie to, co jak człowiek wejdzie z rana do łazienki i spojrzy w lustro.... i zawał gotowy. Dobrze, że lustro stare, zdarte, matowe.... świetnie działa jak filtr. Można dotrzeć do klopa bez większych szkód.



Aaaaa....  i jeszcze ciągle trwające lato, mnóstwo pięknych, kolorowych roślin w ogrodach, ogródkach, przy ulicy, na balkonach, tarasach, antresolach, altanach. Wszystko wypielęgnowane, zadbane....  Proste chodniki, równe obrzeża.... "cut, mjut, malyna". Nie do uwierzenia.

Babeczki "grandma....." (ach jak lubię ten akcent) o owianej tajemnicą recepturze, które codziennie witaja domowników. Wydaje się, że to zwykłe muffiny z rozmaitymi dodatkami, ale jak zwał tak zwał..... fajnie by było tak codziennie, no.... może nawet co kilka dni ujrzeć na kuchennym stole piramidkę słodkich muffinków. Wyciągnąć łapę i zanurzyć w paszczy smakowitą babeczkę.....




Nonsens... .takich zwierząt nie ma.... jak powiedział pewien angielski dżentelmen, który zobaczył po raz pierwszy żyrafę w londyńskim zoo, tak można skwitować byt takich seriali. Ale jednak są potrzebne, skoro nawet ja, niosąca pogardę dla tego typu produkcji, doceniłam zawartość cukru w cukrze.



Tymczasem gdybyście chcieli zacząć dobrze dzionek, a dajecie radę ogarnąć muffiny, zostawię Wam przepis na całkiem niezgorsze przypominając, że to najprostrze i najszybsze smakowitości, które można przygotować będąc jeszcze w szlafroku z kubkiem kawy w trzęsącej sie o poranku ręce, z fryzem przypominającym szczypior na wiosnę.

Suche:
2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki cukru
ciut soli

Mokre:
2 jaja
1/2 szkl. oleju
1/2 szkl. mleka (ja dodaję takie większe pół, jak mawiają matematycy, bo lubię luźniejsze ciato, ale jeśli dodajecie np. mrożone owoce, to one puszczą trochę wody więc dajcie pół szklanki)
1-2 krople aromatu lub olejku waniliowego, lub jakiegoś innego jak lubicie, można też nie dodawać

Mąkę przesiewamy, dodajemy cukier, proszek do pieczenia, sól.
Mokre składniki mieszamy, merdamy i łączymy z suchymi. Ot i cała filozofia.

Ciasto pakujemy w papierowe lub silikonowe papilotki, które dobrze jest umiejscowić w blaszce przeznaczonej do pieczenia muffin, pieczemy w piekarniku ok. 20-25 min w temp. 180 stopni. Stopień upieczenia sprawdzamy drewnianym patyczkiem, jak jest suchy to jest OK.

Czekoladowe można zrobić dodając do suchych składników łyżkę kakao lub czekoladę w kostkach do surowego ciasta. Owocowe dodając owoce mrożone czy świeże.

Moje są bananowo-aroniowe. Jeśli chcecie dodać banany, należy skropić je sokiem z cytryny, aby nie ciemniały. A jeśli chcecie zrobić muffiny z jabłkami, warto je pokroić w kosteczkę, wówczas nie puszczają tyle soku. Można dodać cynamon.

Wariacje typu krem z serka mascarpone czy bita śmietana dozwolone jak się chce. Do środka można też dodać ugotowany w mniejszej ilości mleka budyń lub gęstą konfiturę. Jak szaleć to szaleć. A co?

Do miłego :)






You Might Also Like

6 comments

  1. Jaki to serial? Zdradzisz?
    Po ponad 20 latach bez telewizora rozważamy zakup takowego - żeby oglądać na nim filmy, ale tyle ostatnio słucham o serialach, że aż mam chęć je sprawdzić. No i już się rozglądam za jakimiś ciekawymi. :-)

    Zdjęcia super. I klimat na nich uchwycony. Taki idylliczny... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Una, w moim życiu ostatnio tyle zmian, że potrzebuję tego cukru w cukrze.
      Ale aż musiałam zajrzeć do Netflixa, bo jak bone dydy nigdy nie byłam w stanie zapamiętać tytułu,a powtórzyć to już w ogóle ha ha ha - Chesapeake Shores - tak się nazywa...
      Ja też od lat bez TV i naprawdę nie tęksnię. Gdy miałam ponad 800 programów oglądałam tylko Domo+ i to też rzadko.

      Ściskam i życzę miłych wrażeń serialowych :)

      Usuń
  2. Ha,ha,ha. Pamiętam jak za studenckich czasów oglądałam "M jak miłość" i życie pewnych studentów. Zawsze mnie to irytowało: pracują, studiują a ciągle siedzą w domu, ogrodzie, kawę piją i rozmawiają ;-D Ja oglądam bardzo różnorodne kino, seriale, raz kryminały, raz komedie, a to fantastyka. Zależnie od nastroju ;-)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już też nie podchodzę do kina tak serio jak kiedyś. Może po prostu nie mam siły albo nie chce mi się takich głębokich przeżyć.

      Uściki Pati :)

      Usuń
  3. No dobra się przyznam ja też oglądałam "M jak miłość" i wielką chęcią po namowach koleżanek zapragnęłąm oglądać "Przyjaciółki" Jednak kiedy doszłam do tego, że to kilka sezonów już jest to wymiękłam i obejrzałam kiedyś gdzieś no 1 odcinek.
    I był moment że mnie to nie rajcowało, bo od razu myślałam .. no kto tak żyje. Ilu znam ludzi z otoczenia nikt nie prowadzi takiego sielsko-anielskiego życia.
    Nie mniej jednak chyba jestem na etapie, że chętnie obejrzę serial o jakim piszesz - zaryzykuję :) Tytuł spisałam :)
    A kadry Twoje bardzo kuszą i przepis też :)
    buziaki Reńka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj i mnie się zdarzyło tak z 15 lat temu obejrzeć kilka odcinków M jak miłość, moja córcia miała wówczas roczek i błądząc po telewizyjnych kanałach zerknęłam z ciekawości, ale niewiele tych odcinków obejrzałam. Rodzima rzeczywistość jest jednak przygnębiająca.
      Przepis idealny, już po raz kolejny robię te muffiny i zawsze są świetne...

      Ściskam Dorotko :)

      Usuń