koniec roku - podsumowanie

Nie przepadam za podsumowaniem roku, w zasadzie rzadko to robiłam, albo wcale. Tym razem jednak po naprawdę ciężkim roku zasiadam przed ekra...

Nie przepadam za podsumowaniem roku, w zasadzie rzadko to robiłam, albo wcale. Tym razem jednak po naprawdę ciężkim roku zasiadam przed ekranem laptopa z jakimś uczuciem ulgi. I sama nie wiem czemu, bo przecież choć mam za sobą spory ładunek zdarzeń (niekoniecznie dobrych) to jeszcze przed sobą kilka ważnych spraw, których nie zdążyłam w tym roku ogarnąć.

Na blogu rzecz jasna nie widać wszystkiego, a już napewno nie widać porażek, upadków, zwątpienia, znużenia, smutku, przygnębienia, bezsilności i słabości.

Tak już się przyjęło, że życie w necie jest jakieś takie udekorowane, wyidealizowane, dość spokojne i w ogóle fajne. No chyba, że celem pokazywania życia na gorąco jest zwrócenie uwagi na konkretny problem (biedy, głodu, samotności itp)

W sumie myślę, że dobrze, że życie w internetach jest takie ładne i gładkie. Czasem fajnie jest usiąść przed czyimś profilem, blogiem i pomyśleć: ja też tak chcę. Dążyć do polepszenia swojego bytu, do upiększenia go. Czasem to działa, a czasem nie. 

Cały trik polega na tym, żeby znaleźć siłę w sobie, ale jak znaleźć siłę w sobie, jak mamy słabe otoczenie? I koło się zamyka. Setki coachów próbują pokazać nam jak żyć, jak odnaleźć swoją energię, jak czerpać siłę z własnych emocji, jak rozpalić w sobie żar by stać się dynamicznym. Jak osiągnąć sukces w 5-10 krokach, jak wznieść się na wyżyny bytu poprzez zastosowanie iluś tam reguł, zasad i bóg wie czego.

Fajnie, pięknie... nie mówię, że to złe, zebranie tego do kupy pewnie coś tam nam da, poruszy jakiś trybik, który może napędzi całą tę machinę nazywaną życiem. Gorzej jeśli nie....

Mój trudny rok dobiega końca. Mam wiele planów i to bardzo konkretnych, nawet bardziej konkretnych niż najbardziej konkretne do tej pory. I zastanawiam się czy faktycznie wzniosłam się o ten jeden stopień  pojmowania sensu życia? Czy mi się tylko tak wydaje?

Myślę, że postaram się coś w tym temacie napisać. Może komuś to się przyda.




Uściski :)


You Might Also Like

2 comments

  1. Tak, życie w necie jest takie wzorcowe. Patrząc i czytając to wszystko jednych to mobilizuje innych smuci że my tak nie mamy. A te rady co zrobić żeby było lepiej fajnie jak komuś życie ulepszą. Ja ostatnio będąc w grupie kobiet usłyszałam jak to jedna pani na youtubie radziła jak spędzić czas przedświąteczny bez stresu. Zabrzmiał chór śmiechu bo w teorii wszyscy to wiedzą tylko gorzej z praktyką. No cóż mam nadzieję że i u mnie może tym razem będzie bez stresu.Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Jednych dołuje czyjś sukces innych cieszy, a jeszcze inni zazdroszczą, hejtują, wypisują jakieś totalne bzdury. A te wszystkie dobre rady... no cóż tylko dystans może nas uratować. Gorzej, że młodzi ludzie słuchają tych bzdur i brak im punktu odniesienia.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz

      Usuń