Czerwiec przemknął z prędkością światła. Otarł się koszykami truskawek z czego trochę wpadło do zamrażarki, reszta zaległa w naszych paszczach. Obrodził czereśniami, pięknymi różami od Rosa Ćwik - nawiasem mówiąc jestem zachwycona różami pnącymi i planuję obsadzić nimi otoczenie mojego domostwa.
Czereśnia obrodziła jak szalona, ale jej wysokość jest nieosiągalna. To co na dole da się zerwać i zjeść, cała góra dla świata latającego, o dziwo niespecjalnie zainteresowanego czereśniami.
Niestety wszystkie trzy ogromne drzewa pójdą do wycinki, zaniedbane i źle prowadzone bardzo wyrosły, a ich owoce nie są zbyt smaczne.
Przyznacie, że jej wysokość czereśnia wygląda imponująco. Owoce najbardziej muśnięte słońcem są słodkie i smaczne, ale biorąc pod uwagę wielkość drzewa najlepsze owoce zostają dla ptaków i co ciekawe niespecjalnie są przez nie zjadane. Nie wiem czy w okolicy tak mało ptactwa czy mają inne smakołyki do wyboru.
Ogród zresztą nadal żyje swoim życiem, ale obiecuję sobie, że tego lata trochę się nad nim pochylę. Póki co mam jeszcze ogrom pracy patchworkowej i mam nadzieję niedługo napisać coś więcej o tym szalonym projekcie.
Tymczasem moi drodzy :)
0 comments