dorzucam mój jeden grosz w temacie maszyn do szycia

Pozwolę sobie dorzucić swój grosik do posta USHII w temacie maszyn szyjących. Nie jestem co prawda ekspertem, ale może i to się komuś przy...

Pozwolę sobie dorzucić swój grosik do posta USHII w temacie maszyn szyjących.
Nie jestem co prawda ekspertem, ale może i to się komuś przyda. Zwłaszcza, że także często pytacie mnie o zakup maszyn, głównie hafciarek.

Ula precyzyjnie i obrazowo przedstawiła różnice, wady i zalety różnych maszyn szyjących.
Ja jeszcze dorzucę:

Naprężacz nici: w moim odczuciu lepiej gdy maszyna (nawet komputerowa) ma manualny tzn. ustawiany ręcznie, często w komputerowych maszynach przy wyborze ściegu pojawia się informacja na temat poziomu naprężenia nici, najczęściej też jest to funkcja 'auto'. Ale istnieje możliwość ręcznej zmiany naprężenia nici. Ważne to jest szczególnie gdy chcemy szyć grubymi nićmi (he he....;-)
Ostatnio pikowałam patchwork nićmi do jeansu i ta opcja była mi niezmiernie pomocna.

Niektóre maszyny  komputerowe posiadają naprężacz sterowany elektronicznie i tu często pojawia się problem przy grubszych lub gorszej jakości niciach. Istnieje więc ryzyko, że takie ustrojstwo szybciej nam padnie.

Sorki, że nie ilustruję tego zdjęciami, ale jestem poza domem i jedna fotka jaką posiadam to mojego kombajnu do patchworków, z którego nawiasem mówiąc jestem bardzo zadowolona.


Nie do końca zgodzę się z Ulą, że należy wybierać maszyny z wyższej półki cenowej. Wybór maszyny zależy przede wszystkim od tego co i ile będziemy szyć, i jaką kasą dysponujemy.

Jeśli chcemy szyć na potrzeby domowe, skracanie, drobne przeróbki, woreczki, poduszki, dziecięce ciuszki, itp..... to wystarczy średniej klasy maszyna niekoniecznie komputerowa. Ściegi owerlokowe w domowym szyciu w zupełności wystarczą i nie ma się co wyżyłowywać na dodatkowy owerlok.

Jeśli planujemy szycie zarobkowe wówczas też należy zastanowić się co będziemy szyć. Do dużych i grubych formatów bardzo dobra jest np. ta załączona na zdjęciu, choć jak dla mnie zbyt wolna.
Zaletą jednak wolnego szycia maszyny jest jej większa precyzyjność i tu mówię już z własnego doświadczenia, że o wiele łatwiej skopać coś szyjąc maszyną o prędkości 1600 uderzeń na minutę niż 800, ale o wiele szybciej uszyjemy np. zasłonę czy pościel szybszą maszyną. Tak więc wiele zależy od tego co szyjemy, na ile jesteśmy zaawansowane w szyciu. Oczywiście wszystkie maszyny mają możliwość ustawienia prędkości i zawsze można tę prędkość zredukować.

Co do delikatności maszyn komputerowych powiem tak:
Maszyny komputerowe skonstruowane są tak, by użytkownik jak najmniej w nich grzebał, a więc np. ciężko jest je np. wyczyścić. Kłaczki i nitki,  zbierające się w dolnej części maszyny często mogą zakłócić pracę różnych czujników i już mamy error!!!!! Tu tylko serwis pomoże. Samodzielnie możemy oczyścić jedynie część wokół bębenka ew. użyć sprężonego powietrza do wydmuchania zanieczyszczeń. I to należy robić bardzo często, żeby zapobiec gromadzeniu się brudów.

Przy maszynach mechanicznych dostęp jest o wiele łatwiejszy i można spokojnie dość do wielu elementów.

Poza tym należy pamiętać, im maszyna droższa, wybajerzona, wypchana elektroniką tym droższa w naprawie. Gwarancja szybko się kończy, często gwarancje są tak skonstruowane, o czym klient zaaferowany kupnem wypasionego sprzętu nie wie, że nie uwzględniają części napraw. Potem w przypadku większej awarii koszty są duże. To ten minus.
Oczywiście nie chcę Was zniechęcać do kupna maszyn komputerowych. Natomiast uważam, że jeśli zamierzacie kupić sprzęt na tzw. lata to o wiele lepiej kupić dobrą maszynę mechaniczną.

Poza tym w tym kupowaniu sprzętu na lata.... w dobie nowych technologii, nowinek, ulepszeń i pomysłów sprzęt szybko się "starzeje" i rośnie apetyt na coraz lepsze maszyny,  więc tu co do zakupu na dłuższy okres nie jestem przekonana.  Oczywiście maszyna do szycia  to nie samochód, który można wymieniać co 5 lat ;-) i faktycznie można sobie kupić coś na dłużej, jednak w przypadku większej produkcji szyciowej rotacja  sprzętu może być znacznie szybsza, bo np. okaże się, że zaczniemy produkować jakiś nowy wyrób i zachce się nam wykorzystywać maszynę o większych możliwościach.

Czyli generalnie przy zakupie maszyny do szycia warto się zastanowić na co nam ona.... szycie domowe, artystyczne, specjalistyczne, produkcyjne.... no i ile na to możemy przeznaczyć kasy.

Natomiast w przypadku hafciarek w moim odczuciu  rzeczywiście warto spojrzeć na wyższą półkę cenową. Ale należy też pamiętać, że połączenie dwóch funkcji w jednej maszynie powoduje, że maszyna jest narażona na szybsze zużycie, więc teoretycznie lepiej kupić droższą, no bo teoretycznie jest lepiej skonstruowana. Większość z nich posiada cechy, o których pisała Ushii i są doskonałe w małych pracowniach, i niewielkich firmach.
Na domowy użytek hafciarki nadal są bardzo drogim sprzętem, mało kogo stać na wyłożenie 5-10 tysięcy na taki sprzęt.
Należy też pamiętać o dobrej jakości niciach do haftu, odpowiednich niciach do bębenka (tu często producent maszyny sugeruje co i jakie, ale warto też podpytać sprzedawcę), igłach. Niektóre modele lubią tylko oryginalne dedykowane danej marce.
O dodatkach typu flizeliny, usztywniacze do haftu w przypadku tkanin niestabilnych, ale to już są rzeczy, które wszystkie posiadaczki hafciarek poznają w praniu.

To tyle ode mnie. Pozdrawiam Was serdecznie :)


You Might Also Like

37 comments

  1. ohoho jak dla mnie to troszkę więcej grosików dorzuciłaś kochana:))) przyda się na pewno wielu wielu dziewuszkom korzystającym z dobroci maszyn:))) uściski i smacznego pączka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko moje uwagi, przemyślenia... Każdy oczywiście wybierze coś co mu odpowiada i czego potrzebuje.
      Och.... zapomniałam, że to Tłusty dziś.....

      Dzięki i uściski :)

      Usuń
  2. Ja tam się na maszynach nie znam. Szyłam na starym Singerze, a teraz na elektronicznym, ale bardzo skromnej wersji. Wiem jedno, że maszyna sama nie uszyje nic za nas, nawet ta w cenie samochodu;) A czasami szkoda;))) Moja mama, która szyje już dziesiątki lat, na starym "trupie", mówi, że maszynę trzeba poznać, polubić się z nią, wczuć się w jej działanie... Myślę, że w tym jest dużo prawdy.
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Maszyna sama nie uszyje. Jest wiele dziewczyn na blogach szyjących całkiem prostymi maszynami, a robią takie cuda, że jej. Natomiast faktycznie im lepsza maszyna, więcej bajerów tym więcej możliwości. Niestety te są drogie i nie każdą z nas stać na taką.
      Z każdą maszyną trzeba się dopasować, poznać, tak jak piszesz.
      Ja też mało znam się na maszynach, mogę jedynie opisać te, z których korzystam i te rzeczy które moim zdaniem mogą być pomocne.
      Sama zaczynałam od Łucznika za 4 stówy i dopiero po jakimś czasie doszłam do wniosku, że przy tym co robię potrzebuję czegoś więcej.

      Ściskam :)

      Usuń
    2. Chodzi o to,że wybieramy maszynę taką, jakie są nasze potrzeby. Ja nie korzystam z wielu funkcji w mojej. Zapasowe stopki leżą sobie w szufladce, szyję tylko białą nicią. Pełen minimalizm, ale mi więcej nie potrzeba. Moja babcia szyła na Singerówce garsonki dla siebie i koszule dla dziadka i to pięknie! Z drugiej strony, czemu nie korzystać z dobrodziejstw współczesności? Dla mnie maszyna za 10 tysięcy to byłby zbytek i źle ulokowane pieniądze.

      Usuń
    3. skądś to znam :p ja wyjęłam raz stopkę do dziurek dla mojej nowej janomki, wcześniej szyłam wszystko na janome mini - raz pożyczyłam od mamy łucznika jak pikowałam narzuty dzieciom - da się,da.
      Teraz szyję jedną stopką, nic mi się też nie chce zmieniać :p, fakt komputerowa zmiana ściegu to fajny bajer , ale w sumie prócz wielkości ( za czym idzie większa powierzchnia szycia) jakiejś znaczącej zmiany nie odczuwam :p

      Usuń
    4. Ja raz obszywałam dziurki za pomocą specjalnej stopki i byłam zachwycona, ale tak dawano tego nie robiłam, że znów musiałabym wyciągnąć instrukcję;D Bajery są dobre, pod warunkiem, że używa się ich non stop! Bo dla grymasu, że strzeliłabym sobie hafcik na poduszce, to się nie kalkuluje.

      Usuń
    5. dzięki za e dawkę rozsądku dziewczyny

      Usuń
  3. U mnie tak samo jak u Llooki, a wiec raczej "minimalizm" czyli wykorzytsywanie tylko najprostszych funkcji, bo fachowcem to ja tam zadnym nie jestem i mnie to wystarczy.
    W ostatnich miesiacach, jest u nas coraz glosniej o "oficjalnej tajemnicy" producentow urzadzen elektrycznych, elektronicznych i wszelkiego rodzaju sprzetu. Stwierdza sie, ze producenci, celowo skracaja "zywotnosc" danego sprzetu i programuja go tak, ze wiekszosc z nich "pada" juz w niedlugim czasie po zakonczeniu gwarancji.
    Na poczatku producenci sie bronili, ale z czasem stalo sie jasne, ze niestety tak sie dzieje, i wiadomo w jakich celach.
    Pojawia sie pytanie, a co jest z surowcami, ktore zostaja wykorzystywane do produkcji? Dlaczego takie ogromne marnotrastwo, przy takim zanieczyszczeniu planety i walce o ciagle nowe surowce? Ale to juz zupelnie inny temat...
    Dziekuje za ciekawe informacje, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam wrażenie, że sporo tych wypasionych maszyn ma określoną żywotność.
      Poza tym dziś jednak większość sprzętu nie jest na lata... to jednorazówki, które potem ciężko naprawić.

      Nie stawiam wyłącznie na minimalizm, ale skoro wystarcza do wykonania własnych projektów to czemu nie.
      Wiesz.... jak mnie czasem dziewczyny pytają co kupić, co im mogę polecić, to nie wiem co napisać. Nie chcę nikogo namawiać na drogi sprzęt (mam na myśli tylko maszyny do szycia bo hafciarki to inna bajka), ale ostatecznie to jego wybór.
      Warto tak po prostu usiąść do maszyny i sprawdzić jak się przy niej czuje.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Kolejna dawka przydatnych informacji. Chyba muszę się bardziej wgłębić w instrukcję obsługi mojej i poznać ją lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trzeba Mysiu, bo się może okazać, że Twoja maszyna ma jeszcze coś o czym nie wiesz, a będzie przydatne.

      Usuń
  5. Reniu, właśnie się przesiadłam z wybajerzonej maszyny do szycia tzw. "nowej generacji", o marce nie wspomnę, do 20 - letniego łucznika, który duje tak, że znów szycie sprawia mi przyjemność:)A co do hafciarek, to tak, masz 1%%%rację - serwis, po zakończeniu gwarancji, bardzo daje po kieszeni, nie wspominając o ew. naprawach(:no i niestety - albo się haftuje, albo szyje - a to rozbrajanie tego kombajna, przekładanie bębenków, stopek, odłączanie kabli - nie mam nerwa. Buziaki, smacznego:)A ja jestem na etapie kończenia mojego 1-go paczworka - miałaś rację - ależ to zabawa:)Bea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dlatego co do hafciarek uważam, że warto trochę grosza dołożyć. Natomiast jeśli chodzi o maszyny do szycia to jednak skłaniam się ku prostocie.

      Patchwork oczywiście pokażesz :))

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Witaj, ja chyba należę do tego grona, które maszyny potrzebuje do prostszych zadan, co nie znaczy mniej przyjemnych (woreczki, poszewki... choć i pościel całą uszyłam). Sprzęt dostałam, więc o wybieraniu nie mogło być mowy. To singer, taki w cenie ok 500zł. Za pewne to dla profesjonalistek mikrus, ale powiem szczerze, że ja jestem zachwycona i w pełni spełnia on moje wymagania. Jest prosty w obsłudze, z metalowymi podzespołami (więc może wytrzyma), ok.12 ściegów ( z których połowy jeszcze nie znam, regulacją mechaniczną. Przed pierwszym użyciem poprosiłam przyjaciółkę, że by mi wyregulowała co trzeba. Od 3 lat nic się nie wydarzyło, poza rozsypaniem się bębenka i pęknięciem igły. I tu włąśnie doceniłam prostotę i popularność modelu - poszłam do pasmanterii i tam były głównie części zapasowe do tego typu maszyny! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest ważne idziesz do pasmanterii i kupujesz szpulki, stopki i inne. Ja mam taką jedną do której wszystko musiałam kupować oryginalne i pieruńsko drogie.
      A maszyna za 500 zeta nie musi być zła i nie musi być tylko do woreczków, bo i ja na podobnej szyłam pościele, zasłony i patchworki.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Chyba liczą się tak naprawdę dobre chęci krawieckie:-) Skoro udało Ci się patchwork uszyć na takim sprzęcie,to może i ja spróbuję kiedyś.... tylko muszę postudiować Twój piękny blog:)
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Kochana, cała moja produkcja, z którą 'wystartowałam' była robiona na dość prostej maszynie Łucznik (jakaś nowa wersja) ale potem w miarę rozwoju i ilości szytych rzeczy doszłam do wniosku, że trzeba się rozejrzeć za czymś bardziej profesjonalnym, szybszym i o większych możliwościach...
      Stąd wnoszę, że niekoniecznie trzeba zaczynać od mercedesa. Ale jeśli kogoś stać i ma chęć posiadać dobry sprzęt jestem jak najbardziej ZA.

      A patchwork uszyjesz spokojnie na swojej maszynie :))

      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Przeczytałam z dużym zainteresowaniem :) Mam Zosię Łucznika, do mojego prostego szycia na razie wystarcza :) Nie umiem dogadać się tylko ze ściegiem zygzakowym, rwie się nitka na potęgę, szczególnie przy grubszym materiale... zmniejszam naciąg nici i nie bardzo pomaga, strasznie mnie to frustruje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre maszyny nie nadają się do szycia grubych tkanin. Choć jak piszesz jeśli problem występuje tylko przy zygzaku... trudno mi tu coś doradzić, może problem leży po stronie igły spróbuj może szyć grubsze tkaniny grubszą igłą, czasem to pomaga. Zmniejszanie naciągu chyba nie, może właśnie trzeba poluzować.

      Usuń
  8. Moja babcia - krawcowa, na staruteńkiej maszynie, szyje juz ponad 70 lat. Kiedyś ta maszyna to była taka deptana z kołem (nie wiem jak to się fachowo nazywa), ale z biegiem czasu została "unowocześniona" przez założenie jej silniczka elektrycznego. Na tej maszynie - z jedną stopką i jednym rodzajem ściegu babcia potrafi uszyć dosłownie wszystko! Ja uczę sie na razie na starym Łuczniku 466, który pozostał w spadku po teściowej. Do tej pory się sprawdzał, choć coś ostatnio zaczyna szwankować, mam nadzieję że to nic poważnego. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he... ja też zaczynałam na takiej deptanej. Potem Łucznik chyba właśnie taki o jakim piszesz wieloczynnościowy na prąd to był bajer.
      Ale padł mi na amen naprężacz i wówczas kupiłam "nowszy" model Łucznika, i na tym dawałam radę szyć. Moje pierwsze prace były szyte na nim właśnie. Dopiero później zaczęłam szukać maszyn bardziej profesjonalnych, do pracy.
      Ech te nasze babcie to były niesamowite kobitki :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  9. ja szyje na swoje potrzeby maszyna z lidla.. w zagadnieniach technicznych zwsze byłam "lewa"... nie lubie i juz.. ja intuicyjnie bardzo duzo robię. Na moje potrzeby ta z lidla jest ok. Choc zastanwaiam sie czy do pikowanego pachtworka , który mam w planie uszyc dla syna, to ta moja maszyna sie nada.. Twoj post bardzo pomocny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dać radę, spróbuj szyć na dość poluzowanej nitce z góry, jeśli chcesz pikować fantazyjnie. Ja pierwsze patchworki pikowałam na maksymalnie luźnej nici. Jasne, że to wymaga testów i prób, i czasem może trochę wkurzać, bo jak za dużo dasz nici z góry to ci będzie wyłazić z dołu. Ale myślę, że przy jednym czy kilku patchworkach dasz radę. Po prostu trzeba spróbować.

      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Dziewczyny, żeby nie było... moją intencją nie jest zniechęcanie do zakupu wybajerzonych maszyn. Jeśli ktoś wykorzystuje taką maszynę np. do pracy to jak najbardziej. Ale wiele racji w tym co piszecie, że ważne są umiejętności, pomysłowość, i to, że na potrzeby domowe czasem wystarczy dość prosty model.

    Oczywiście gdy maszyna już zaczyna przestaje nas satysfakcjonować, należy pomyśleć o lepszym modelu. Można też kupić maszynę trochę na wyrost, bo posiadanie lepszego sprzętu również pobudza myślenie i umiejętność wykorzystania nowych technologii co jest równoznaczne z rozwojem. Ale jestem zdania, że nic na siłę.

    Gdybym nie myślała o patchworkach nie myślałabym o lepszej, dostosowanej do szycia dużych połaci maszynie. Po prostu pewnego dnia gdy trafił mi się duży format usiadłam i pomyślałam, że przy takich gabarytach nie dam rady. Wówczas zaczęłam szukać odpowiedniego sprzętu.


    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam na maszynach też się nie znam, chociaz często dostawałam pytania na ten temat na maila. Chwała, że ostatnio o tym napisałyście - będe odsyłać na Wasze blogi w ramach lektury :) hihi
    W szkole średniej szyłam na łuczniku (na zajęciach praktycznych), w domu na mojej Mamy Singierze (który normalnie nie do zdarcia do dziś jest - szyje rewelacyjnie),a teraz na Husqvarnie (model - szału nie ma, ale cenowo wiele lat temu pochłonął mojej półtorej wypłaty).
    Lubie szyć i sprawia mi to przyjemność, ale dla mnie zakup kosmicznego sprzętu szyjącego - haftującego za kwotę kilkudziesięciu tysięcy zł. byłby czystą fanaberią. Owszem oczy świecą mi się do takich cudeniek - ale nie musze tego mieć, bo mi to kompletnie nie jest potrzebne. Na moje potrzeby starcza mi moja niezawodna od lat maszyna z regulacją mechaniczną, która ma 24 ściegi w tym 1 owerlokowy (co prawda ten mnie nie zadowala, ale nie narzekam), jest prosta w obsłudze - zaś jedyny jej minus to drogie akcesoria, których nie zakupię w każdej pasmanterii.

    Każdy z nas ma inne potrzeby i tak naprawdę przy wyborze maszyny trzeba się niemi realnie kierować. Bo kupimy sobie coś mega wypaśnego, a nie będziemy z tego korzystać - no to po co kupować. Na potrzeby pracy takie kombajny jak najbardziej !!! ale na domowe potrzeby - hmmmm ?

    A na dole (w moim domu) w pokoju w którym mieszka moja Babcia stoi piękna pedałówka w drewnie i kolorze BLACK.
    Reniu rarytasik jakich mało !!! Do dzisiaj szyje !!!

    dobrej nocki kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też nie wiedziałam co mam napisać tym dziewczynom, które pytały mnie o maszyny. Wiem, że husqi to świetny sprzęt (bodaj też Atena na takiej szyje), ale podkreślałam zawsze że ma drogi, oryginalny osprzęt i dodatki, i kupując ją trzeba się z tym liczyć. Inna rzecz, że mam wrażenie, że husqvarny mają bardzo precyzyjne ściegi.
      Co do komputerowych tak jak pisałam podejrzewam, że dwufunkcyjność w przypadku maszyno-hafciarek skraca ich żywotność.

      Ściskam Dora

      Usuń
    2. Też uważam że husqvarna to super sprzęt. Zanim kupiłam swoja przetestowałam maszynę Cioci tylko o model niższą. Od poczatku miałam oko na husqvarnę, ale gdy zobaczyłam cenę to moje zapały ostudziły się. Przespałam sie z tym miesiąc, odłożyłam kolejne pieniądze do skarpetki i poszłam do sklepu bez konkretnego planu. A potem w sklepie okazało się że nie miałam specjalnie wyboru bo zostały tylko maszyny tej firmy.

      Osprzęt ma niestety drogi, ale ściegi ma świetne i nie od WIELU lat nic nie zaszwankowało (odpukać). Maszyna to jednak powinna być maszyna , zaś hafciarka to hafciarka bo jeśli faktycznie jest 2w1 to żywotność się skraca.
      Czasami zastanawiam się tylko po co hafciarki dziewczynom, które nie szyją zawodowo? Po to tylko żeby własnie własnie "strzelić hafcik na poduszce" (cyt. Llooka) i gdzieś go pokazać? Ale ja się tam widocznie nie znam, oooo :)

      buziaki Renatko i dobrej soboty

      Usuń
  12. O super post! Fajnie, ze sie z nami podzielilas swoim doswiadczeniem. Na pewno powroce do tego postu. :)

    Pozdrawiam serdecznie Renatko!

    Dagi

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej! Wspaniała ta kapa! Zawsze chciałam taka zrobić. Niestety nie mam zdolności krawieckich, więc na takie maszyny patrzę z przestrachem. Od dawna obserwuję twój blog. Teraz zaczęłam pisać kolejny swój blog zapraszam: http://myblackberryhousepl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od prostszej maszyny, ale jeśli nęci Cię szycie to po prostu spróbuj.
      Miło, że się ujawniasz :)))) i zapraszam częściej. I również zajrzę z rewizytą.

      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Jak ja się tak napatrzę...! cytując klasyka, to też uszyję swój nowy patchwork.
    Tymczasem zapraszam do siebie
    www.zielenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha.... szyj koniecznie i pokazuj.
      Dzięki za zaproszenie i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  15. Dobrze powiedziane a raczej napisane , maszyny jak i inny sprzęt najlepiej kupować zależnie od indywidualnych potrzeb .
    Dzięki za przydatne rady fachowca w tej dziedzinie :)
    Miłego weekendu Renatko !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kasiu, nie czuję się fachowcem, ale jakieś tam pojęcie mam choćby ze względu na to, że mam kilka różnych maszyn w swojej pracowni. Szyję też trochę, więc mam wrażenie, że mogę dorzucić kilka sugestii i przemyśleń.
      Dzięki, weekend zaczął mi się megakatarem, właśnie wróciłam z ferii.

      Uściski

      Usuń