inspiracje - japońskie boro

Dziś pokażę Wam pewną odmianę patchworku, która wywodzi się z tradycji dalekiej Japonii. Japońskie boro bo o nim mowa, to stara technika ...

Dziś pokażę Wam pewną odmianę patchworku, która wywodzi się z tradycji dalekiej Japonii.
Japońskie boro bo o nim mowa, to stara technika zszywania kawałków tkanin. (?) Patchwork powiecie? Tak dokładnie, tak jak patchwork wywodzi się z czasów przedwiktoriańskiej Anglii, gdy wykorzystywano każdy skrawek tkaniny do szycia i łatania odzieży czy tekstyliów domowych, tak japońskie boro to nic innego jak pozszywane ze sobą kawałki tkanin, które pracowicie łączono w całość, aby również wykorzystać resztki tkanin. 

Obie techniki mają więc wiele wspólnego ze sobą. O ile patchwork przeszedł wielkie metamorfozy gdy trafił za Ocean i stał się takim kultowym i wręcz przemysłowym (mam tu na myśli całą infrastrukturę w postaci tkanin, maszyn, akcesoriów i najrozmaitszych dodatków) wytworem Amerykanów, tak japońskie boro w zasadzie nie zmieniło do dziś swojego szmaciano-hanmade'owego charakteru.

Japońskie boro w odróżnieniu od patchworku, który kojarzy nam się najczęściej z dość geometrycznym wzorem (choć pierwotnie takim nie był) to jakby przypadkowe szycie, z tkanin bawełnianych farbowanych najczęściej barwnikiem indygo. Stąd odnajdziecie najwięcej boro w granatach i niebieskościach, brudnych odcieniach indygo.
Do szycia wykorzystywano także tkaniny o nazwie ikat, które powstają z farbowanych przed tkaniem osnowy i wątku (to włókna prostopadłe do siebie w tkaninie). W ten sposób powstają piękne, jakby nieco rozmyte wzory geometryczne czy roślinne, najczęściej w odcieniach bieli i indygo.

Całość wyrobów japońskiego boro spaja drobny ścieg, haft sashiko - dosł. małe ukłucia, najczęściej wykonywany białą nicią, które ma na celu wzmocnienie zszywanych elementów (czasem haft wykonywano czerwoną nicią)

Jak widzicie patchwork i boro mają te same korzenie: bieda, oszczędność, prostota - recykling, który u Japończyków jest dość mocno zakorzeniony.

Współcześnie boro jest dość często wykorzystywane np. w odzieży; podarte, podszyte i jakby zacerowane jeansy, torby, płaszcze, kurtki, a także w tekstyliach domowych; narzutach poduszkach, zasłonach, dywanach....
W naszych realiach raczej niedoceniane, bardziej kojarzy się okresem biedy, kryzysu, niedostatku (kto pamięta cerowane skarpety?)  niż ze sztuką. Coraz częściej pojawia się w modzie (głównie w odzieży jeansowej albo drelichowej) mam nadzieję, że i trafi do naszych wnętrz, choć pewnie będzie to długa droga i wąskie grono odbiorców (podobnie jest ze spranym lnem, nadal przez wielu uważanym za niechlujny).

A skąd u mnie boro?
Z miłości do tkanin, fascynacji technikami szycia, a także idei recyclingu, trashion (trash fashion) i upcyklingu, który bardzo cenię głównie we wnętrzarstwie, choć ostatnio także w modzie.

Gdy oglądam pracowicie i misternie utkane hafty sashiko łączące kawałki tkanin odnoszę wrażenie, że ich produkcja to też pewna filozofia, takie oderwanie się od rzeczywistości, wyciszenie... czas wewnętrznego monologu, bowiem wydłubanie tak drobnych ściegów to jednak długie godziny ślęczenia nad pracą. Zauważcie, że z tych prac tchnie jakiś spokój, równowaga, harmonia.

Chciałabym pokazać Wam projekt, który dość długo powstawał w mojej głowie, (głowie przede wszystkim), bo taka praca to dość spontaniczne działanie.

Szyję mianowicie lnianą narzutę inspirowaną japońskim boro.
Materiały to ręcznie tkany len vintage oraz zachwycające tkaniny Skinny La Minx 

*******

Kilka roboczych fotek z mojego ogrodu, bo patchwork i len jednak najpiękniej wyglądają w naturze.







Całość będzie ręcznie pikowana, podszyta od spodu lnem w naturalnych kolorach, zastosuję bawełniane wypełnienie, bo ma być to ciężka narzuta/ koc/pled narzucona na wielkie łoże w dość ascetycznej sypialni.

******

Obejrzyjcie także kilka prac amerykańskiej artystki  Kathryn Clark, którą bardzo  ucieszył fakt, że gdzieś w odległej Europie ktoś interesuje się technikami japońskiego boro  :-)

To prace dość nowoczesne, ale właśnie to najbardziej fascynuje mnie w jej pracach: minimalizm, prostota, synteza formy.








 więcej znajdziecie na stronach Kathy: BLOG, flickr, profil fb

******

na stronie KIMONOBOY znajdziecie mnóstwo wspaniałych przykładów tekstyliów tworzonych w technice boro oraz opisy technik tworzenia samych tkanin (m.in. ikat) wzornictwa, symboliki, a także historii poszczególnych technik. 



Tu przykład tkaniny ikat











Mam nadzieję, że ta krótka wycieczka przybliżyła Wam nieco ideę japońskiego boro, techniki zachwycającej swoją symbolika, maestrią, prostotą.... bo w tkaninie artystycznej wszystkie te elementy są niezwykle ważne. I choć dla mnie patchwork to przede wszystkim sztuka użytkowa, chciałabym aby w tym codziennym używaniu przemycał trochę artyzmu :)


*******

Uściski :)

You Might Also Like

20 comments

  1. Także jestem zachwycona boro, pisałam o tym na blogu. Właściwie w tej technice podoba mi się wszystko. Gratulacje za odważny, wielki projekt, jakim jest narzuta. Zajawki narzuty są cudne. Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna przymierzam się do boro, te techniki i efekt naprawdę mnie zachwycają. A co do dużego projektu.... jak nawet zacznę coś małego rozrasta mi się w mig... chyba po prostu lubię duże formaty.
      Następną narzutę uszyję dla siebie :)

      Pozdrawiam Gosiu i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Ależ inspirujące!
    Dziękuję Ci za wspaniałą wycieczkę do Japonii i opowieść o "niechlujstwie" uznawanym za sztukę. Dla przykładu, na urodziny zamówiłam sobie kosmetyczkę ze spranego, ręcznie barwionego lnu i reakcja rodziny, gdy odpakowywałam prezenty i trafiłam akurat na ten: "A co to, poplamione chyba?" i nieprzekonana mina, gdy tłumaczyłam, że tak właśnie miało być, że o to chodzi...

    Ze wszystkiego chyba da się uzyskać efekt artystyczny - jak piszesz, niby mogą te gotowe produkty wyglądać jak pozszywane przypadkowo, ale przypadkowości tu brak, a szycie to długotrwały proces, drobiazgowość, szczegóły... Skrupulatność...

    Dziękuję Ci za inspirację :)
    (Aż mam ochotę sama coś podobnego wykonać!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do dzieła Marto, to dzieło nie musi być duże, żeby cieszyło oczy :)

      Niestety z tym poczuciem estetyki to jest u nas jak jest, powoli się zmienia. Zmieniają się style, mody, część ludzi zaczyna się równać z estetyką, która prowadzi znacznie dalej.
      Pamiętam jak kilka lat temu zrobiłam sobie lniany szal z postrzępioną falbanką dookoła i w końcu zobaczyłam reakcję Pań w sklepie.... aż się zaśmiałam (podobnie jak one ze mnie;-) ech....
      A świat jest bardzo kolorowy i pełen ciekawych pomysłów. Trochę zazdroszczę Zachodowi kreatywności. Potrafił przemycić elementy różnych kultur i stworzyć coś naprawdę świetnego. Ludzie tam mają jednak więcej możliwości i zrozumienia niż u nas :(

      Dyskusja na dłuuugie godziny.
      Cieszę się, że Cię zainspirowałam i mam nadzieję zobaczyć kiedyś efekt :)

      Ściskam :)

      Usuń
  3. I u mnie na blogu kiedyś pojawiło się boro :-) Też uwielbiam recycling, upcykling i wszelkiego rodzaju przeróbki i reparacje. Zapraszam do siebie: http://ekostyl.blogspot.com/2014/12/boro-art-czyli-sztuka-atania.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra to wygląda. Mega ręczna robota!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam z zaciekawieniem i z zaciekawieniem będę wglądała lnianego patchworku. Zapowiada się wspaniale.
    Cóż, pamiętam cerowane skarpety, jak również tworzenie czegoś z niczego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam o tej technice u Gosi Cash i jestem nią zachwycona, bo ze skrawków materiałów można wyczarować coś fantastycznego.Chciałabym taki dywan w szarościach.Powodzenia w tworzeniu!Pozdrawiam serdecznie :-) Ps.Piękne logo, dawno mnie tu nie było ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. jakoś mnie to nie przekonuje... jest to oczywiście prawdziwa sztuka i bardzo czasochłonne wszystko ale jakoś nie robi na mnie wrażenia designerskiego mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń
  8. Próbowałem ten jeden , ale nie jest to sukces , ale podziwiam twoje wysiłki !

    OdpowiedzUsuń
  9. A na mnie robi. A to, że jest czasochłonne i robione ręcznie tylko to wrażenie potęguje. Naprawdę pięknie to wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię takie geometryczne wzory, fajnie się to prezentuje. Pewnie żmudna praca, ale efekt wynagradza :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś zapisalam sobie w inspiracjach do zrobienia torbę z łatkami jeansowymi i ręcznymi przeszyciami w połączeniu z kołem zrobionym na szydełku z nici lnianych, teraz dzięki Tobie
    wiem że to jest technika boro.
    pozdrawiamserdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie kosztowało Cię to wiele pracy, ale widać, że było warto :)

    OdpowiedzUsuń
  13. a mnie sie podoba. Może bym to jakoś umocował. Może na jakieś krosna jak w obrazie na ściane, a może jak papirus na drążki. W każdym razie na pewno wpisuje sie w moją estetykę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Napisałaś - "że ich produkcja to też pewna filozofia, takie oderwanie się od rzeczywistości, wyciszenie... czas wewnętrznego monologu, bowiem wydłubanie tak drobnych ściegów to jednak długie godziny ślęczenia nad pracą. Zauważcie, że z tych prac tchnie jakiś spokój, równowaga, harmonia" - dokładnie tak to odczułam gdy po wielu godzinach oglądania japońskich prac siadłam do ręcznego szycia pierwszych koślawych ściegów z użyciem lnu i bawełny. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=1594427960669035&set=pcb.1594430737335424&type=3&theater Co z tego będzie? Jeszcze nie wiem ale powolutku bawię się dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Też zaczęłam szyć tą techniką nie wiedząc jak ona się nazywa.Dziękuję bardzo za tę wiedzę,teraz szycie będzie jeszcze większą przyjemnością

    OdpowiedzUsuń
  16. Odkrywam ostatni ścieg sashiko. Ceruje, łatam ... prawdziwa fascynacja! Boro daje wiele możliwości na wykorzystanie najdrobniejszych skrawów materiałów, ale również pozwala zwiększyć atrakcyjność używanej odzieży! Dla mnie prawdziwe odkrycie!

    OdpowiedzUsuń